poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozłąka



Trochę się nie nacieszyłam. Kilka dni po tym jak zostałam narzeczoną Piotrek dostał staż w Warszawie. To jakieś 150 km od miejsca, w którym mieszkam.

Kiedyś bym się wściekła. Miałam okazję obserwować podobną sytuację rok temu. Mój bardzo dobry kolega wywinął taki numer swojej jeszcze wtedy dziewczynie (nie to, że byłej, dziś już też narzeczonej ;P). Myślałam wtedy, że to nieludzkie co robi. I na miejscu koleżanki z miejsca śmiertelnie bym się na niego obraziła. Uważałam, że to chore przedkładanie kariery nad związek. Co kosztem czego? Nie mieściło mi się to w głowie.

And here I am. W tej samej sytuacji, rok później ;)

Nadal uważam, że takie odległości nie wnoszą do związku niczego dobrego. Nadal uważam, że to pewnego rodzaju wybór dokonywany między życiem skromniejszym, a blisko, niż szansą na karierę kosztem drugiej osoby.

Różnicą jest, że widziałam co z mojego mężczyzny zrobił bezowocny rok rozglądania się za pracą tu. Mieszkam w województwie, w którym naprawdę o pracę trudno. Różnicą jest, że wiem, że nie znalazłby pracy w zawodzie w okolicy. I tylko dlatego go puszczam. Cieszę się, że ktoś go w końcu docenił, to takie budujące móc patrzeć jak ma radość z tego, że coś mu wyszło.

Co nie zmienia faktu, że staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że gdzieś tam w środku mnie to trochę boli, że się boję i że będzie czasem pewnie trochę trudniej, niż sobie wyobrażałam.

Ale kocham i staram się całe swoje myślenie temu podporządkować. Na razie wychodzi. Ale prawdziwy test zaczyna się w piątek :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz